poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział II


  Obudziłam się z wielkim bólem głowy, który przy nawet najmniejszym ruchu dawał o sobie znać. Zauważyłam, że moja sukienka  zsunęła się ze mnie przez sen, w tym obcym domu. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Gdzie jestem? Co się działo ostatniej nocy? Rozejrzałam się i zobaczyłam, że znajduję się w wygodnym łóżku z przyjemną, zieloną narzutą. Obejrzałam się dookoła i nie spostrzegłam nic, co mogłoby mi cokolwiek przypomnieć. Tak naprawdę nie spodziewałam się niczego takiego dostrzec, ale musiałam spróbować.
  Spróbowałam się podnieść i już za pierwszym razem złapałam równowagę. Ruszyłam w kierunku drzwi i powoli, aby nikt nie usłyszał, zaczęłam je otwierać. Byłam niepewna i zmęczona, no i trochę przerażona tym,  co może się stać w kilku następnych chwilach. Chciałam strzelić sobie mentalnego face palma,  przypominając sobie wszystkie straszne filmy, w których główny bohater jest bezmyślny i głupi krzycząc „halo”, oczekując odpowiedzi od kryminalisty. Ale teraz, potrzebuję wiedzieć, gdzie jest najbliższy telefon, wtedy będę mogła zadzwonić po gilny.
  Podążałam wzdłuż korytarza, podziwiając czyste, białe ściany, które były puste, bez żadnego wyrazu. Ciemna, brązowa podłoga tylko przy brzegach pokryta była prawie niezauważalną warstwą kurzu. Odwróciłam się w prawą stronę i zobaczyłam małą kuchnię i salon. Chłopak z brązowymi, kręconymi włosami spał na ciemnej, starej i zużytej kanapie. Wymknęłam się do kuchni, rozglądając się za patelnią. Przeszukiwałam cicho szafki i wreszcie, na  półmetku, znalazłam, to czego szukałam.
  Udałam się z powrotem do kanapy, będąc gotowa, by walić patelnią w jego twarz, dopóki nie znajdzie się w piekle. Chciałam to zrobić, dopóki jego oczy nie zatrzepotały i się nie otworzyły. Teraz rozpoznawałam coś w tym domu. To był Harry – Harry Styles z mojej angielskiej klasy. Jedyny, który napisał mi wiersz i zrobił dla mnie  kolaż na Walentynki.
  Wiedziałam, że on był przerażający, ale nie przyszło mi na myśl, że posunie się do porwania mnie. Nigdy nie myślałam, że byłam atrakcyjna czy wyjątkowa dla kogoś, albo jeszcze lepiej, wystarczająco wyjątkowa dla chłopaka.
   - Harry? – zapytałam, patrząc na jego twarz i odkładając patelnię na bok. – Dlaczego tutaj jestem?
  - Kocham to, w jaki sposób wymawiasz moje imię, Addie.  – odpowiedział ziewając. Następnie usiadł i złapał mnie za rękę. Trzymał ją delikatnie, ale jego twarz wyglądała na usatysfakcjonowaną tym, że naprawdę mnie dotyka.
   - Dlaczego tutaj jestem, Harry? – szepnęłam ponownie, spoglądając na niego. – Zabierzesz mnie do domu?
   - Nie.- powiedział surowo, ściskając moją rękę. - Jesteś moja. – Moja twarz zmarła, zastanawiając się czy on mówi serio czy nie. On nie może.
   - Dobra próba, Harry. – Zachichotałam, próbując wyrwać moją rękę, ale on nawet nie drgnął. – Nie mówisz poważnie, prawda?
   - Jestem śmiertelnie poważny. – odpowiedział. Jego twarz pozostała poważna, badając moją reakcję.
   - Dobrze, Harry…- zaczęłam, biorąc moją rękę z jego i kładąc patelnię na stoliku do kawy. – Muszę iść. – Uśmiechnęłam się lekko,  chociaż w środku byłam kompletnie przerażona.
   - Nie, nie idziesz. Nie masz żadnych planów na dzisiaj.  Miałaś tylko czytać i oglądać powtórki „Glee”- odpowiedział, niezadowolony z mojego kłamstwa. Byłam bardzo zniesmaczona i nie widziałam dlaczego albo jak zdobył te informacje. Nie miałam żadnego pomysłu, powinnam jakoś zareagować.
   - S-skąd ty to wiesz? – Zapytałam, odsuwając się od Harry’ego. Kompletnie mnie przerażał. Rozglądałam się dookoła szukając jakiejś łatwej drogi ucieczki. Po mojej prawej zauważyłam frontowe drzwi.
    - Tak długo musiałem na ciebie czekać, Adelaide…- Z twarzy wydawał się być smutny, ale coś mi mówiło, że on był raczej rozbawiony tym, co zrobił.
    - Czy ty mnie obserwowałeś? – Krzyknęłam, patrząc na niego uważnie. – Boże, Harry! Jesteś takim pieprzonym zboczeńcem! Co jest z tobą nie tak?
   - Addie, kochanie. Wczoraj uratowałem cię przed ośmieszeniem. – Powiedział wolno, próbując znowu  dotrzeć swoją dłonią do mojej.
   - Pamiętam wszystko z wyjątkiem zaciągnięcia mnie do tego domu, więc powiedz mi co pominęłam.
  - Spojrzałam na niego wściekła, nawet nie zauważając, że jego oczy wędrują po moich odkrytych udach z powodu tej krótkiej sukienki.  Byłam trochę niepewna, bo nigdy nie używałam tego tonu, nawet gdy mówiłam do siebie czy po prostu ćwiczyłam. Zauważyłam, że zatrzymał się na moim dolnym obszarze, nie skupiając się na tym co mówię.
  - Idę, daj mi moją torebkę. – Zażądałam, ciągnąc w dół sukienkę, aby zostawić jak najmniej odkrytego ciała.
  - Nigdzie nie idziesz, kochanie. Jeśli nie usłyszałaś, teraz jesteś moja. – Harry uśmiechnął się, wstając i przytulając mnie.
   - Jesteś szalony, Harry. Muszę iść, mama czeka na mnie w domu. – Skłamałam, mając nadzieję, że to kupi. Nie chcę tu zostać i pozwolić mu uwierzyć, że jestem jego.
  - Twoja mama i tata nie mieszkają z tobą od kilku lat i zawsze faworyzowali twoją siostrę, Molly.  Ale ona umarła.
  - Nigdy więcej nie przywołuj tematu mojej siostry. Nigdy. – Warknęłam. – Skąd ty tyle o mnie wiesz?
 - Lubię patrzeć na ciebie, kiedy śpisz, wyglądasz wtedy na taką spokojną. Nigdy mnie nie zauważyłaś, kiedy byłem w twoim pokoju. – wzruszył ramionami.
   - Byłeś w moim pokoju? – powiedziałam zaskoczona. – Byłeś w szafie? O Boże. – Zaczęłam się bać, robiąc jeszcze kilka kroków do tyłu. Strach wypełnił mój umysł, a ja nie czułam się tak przerażona od śmierci mojej siostry. Harry przeraża mnie bez końca i w moim umyśle powinna pojawiać się czerwona lampka, gdy robił te wszystkie rzeczy, ale wtedy myślałam, że było to tylko szkolne podrywanie.
   - Stałem na przeciwko ciebie. – zaczął – nigdy nie zauważyłaś gdy dotykałem twojej gładkiej, delikatnej skóry. – Podniósł rękę i przejechał nią wzdłuż mojego ramienia. – Nigdy mnie nie zauważyłaś. Unikałaś mnie w szkole. Unikałaś mnie we własnym domu.
   - Harry nigdy nie widziałam cię w moim domu. Proszę, wróć do spania, a ja wrócę do domu. – zaproponowałam. – Teraz proszę, daj mi moją  torbę i wtedy będę mogła odpocząć.
   - Masz dodatkowe ubrania w torbie. Patrzyłem jak je pakowałaś ostatniej nocy. Możesz ominąć szukanie telefonu, ponieważ ja go mam. Nie próbuj uciekać ode mnie. Ale to nie ma znaczenia, bo i tak cię nie znajdą. – Harry uśmiechnął się, a na jego policzkach powstały dołeczki.
   - Złapią cię prędzej czy później. – Przewróciłam oczami i spróbowałam odejść zanim jego ręka nie owinęła się wokół mojego nadgarstka.
   - Jesteś moja i mnie nie zostawisz. – Harry krzyknął, zaciskając swoje palce.
   - Dlaczego mi to robisz? Pozwól mi odejść. – Spróbowałam wyszarpać moją rękę, ale wszystko co osiągnęłam robiąc to, to mocniejszy uchwyt Harry’ego i jego ciało bliżej mnie..
    - Nigdy więcej się ze mną nie kłóć bo zostaniesz ukarana, rozumiesz? – zagroził.
  - Złapią cię, Harry. Pozwól mi teraz odejść, a nikomu nic nie powiem, obiecuję. – powiedziałam spokojnie, ale wiedziałam, że na tym się nie skończy, to byłoby za łatwe, no i Harry mi nie ufa.
   - Nie zostawisz mnie bez względu na to, Adelaide. Jesteś moja.  – ryknął, a ja cofnęłam się przerażona jego wybuchem, gdy wpadł do kuchni i chwycił przypadkowy talerz, rozbijając go. Ciągle rozbijał talerz po talerzu, a ja zdałam sobie sprawę, że to może być moja szansa na ucieczkę. Pobiegłam w prawo, odwracając się po kilku sekundach. Wtedy zauważyłam, że Harry’ego nie ma w kuchni. Talerze przestały być rozbijane, a odłamki szkła znajdowały się na ciemnej, drewnianej podłodze. Gdzie on mógł pójść?
   Odwróciłam się w kierunku drzwi i zobaczyłam Harry’ego znajdującego się na przeciwko mnie, blokując mi najbliższe wyjście z domu tego psychopaty. Przeraźliwy krzyk wydostał się z moich ust,  a ja stałam niedowierzając jak to możliwe, że on tak szybko się tam znalazł.
   - Harry.- powoli, pojedyncze łzy skapywały z moich oczu. – Proszę, pozwól mi odejść. – błagałam.
  - Czemu mnie opuszczasz? Nie możesz odejść! – Harry krzyknął, z twarzą pełną zdrady I złości. – Jesteś moja i próbowałaś mnie zostawić! Dlaczego? Kocham cię,  ty mnie nie kochasz? – zaczynał się mentalnie załamywać, a wszystkie myśli mieszały mi się w głowie. Harry nie mógł mnie kochać. Nie jestem Harry’ego. Muszę wrócić.  
   - Po prostu pozwól mi odejść, Harry! – zapłakałam.
   - Adelaide, to nie miało się tak być. – Harry wychrypiał przez łzy. – Powinnaś mnie kochać tak jak ja kocham ciebie.
   - Harry, proszę przestań. – zaprotestowałam. – Pozwól mi odejść.
  - Nienawidzisz mnie! Nie możesz mnie nienawidzić. Powinnaś być w moich ramionach w środku nocy, a ja powinienem uspokajać cię jak płaczesz. -  Zaśmiałam się w duchu, jak kiepsko i niedorzecznie to zabrzmiało.
  - Po prostu pozwól mi odejść ze względu na Chrystusa! – zatraciłam się w tym. Poczułam nagły przypływ złości i cały strach wyparował ze mnie, choć czułam że byłam zbyt pewna siebie nie mogłam dać haremy tej siły.  To całe uczucie gniewu było mi nieznane, ale pamiętam, że jak moja siostra zmarła byłam zła, Ale nie  tak jak teraz.Może to fakt, że Harry w głębi duszy jest bardzo niebezpieczny i łatwo może mi zaszkodzić. Moja głowa nachyliła się, podobnie jak robi to byk, i moje działania były impulsywne, bowiem rzuciłam się na Harry’ego, sięgając do jego oczu, z nadzieją, że mogę je wydrapać. Wydawało mi się, że poruszałam się zbyt wolno, bo jego już tu nie było. Po prostu nie było. Stał przecież przede mną, a teraz nigdzie go nie ma. Nie miał czasu na reakcje, to nie jest normalne. On nie miał nawet miejsca na ucieczkę. Rozglądałam się wokół siebie, w pełni świadoma swojego otoczenia, z nadzieją że nic mnie nie zaatakuje.
  Odwróciłam się, widząc cień na ścianie, ale nie było nikogo, do kogo ten cień mógłby należeć;  nie było nikogo.  I nagle ktoś popchnął mnie na ścianę z ogromną siłą, poczułam jak dwie ogromne ręce owijają się wokół mojej szyi blokując mi dostęp do powietrza tak bardzo, że krew pulsowała mi w głowie a oczy zaszły łzami. Próbowałam złapać powietrze, ale jego już nie było. Może miałam halucynację i to wszystko to tylko zły sen spowodowany wydarzeniami z ubiegłego wieczora. Mogłam poczuć, że moje ciało staje się lżejsze, a przed oczami migotały mi białe i czarne plamy.

  Wtedy ręce zniknęły, a ja zsunęłam się po ścianie łapiąc oddech. Harry pojawił się koło mnie znikąd; i przypomniałam sobie, że to było tylko sen.

__________________________________________________________________________________
WITAJCIE :)
Przepraszamy za taki dłuuuugi odstęp pomiędzy rozdziałem, ale to tak jednorazowo xd Mamy już szablon, na dodatek taki śliczny i w ogóle, więc będzie nam się z chęcią dodawało nowe notki
Coo myslicie o opowiadaniu? Powoli się rozkręcaaaa
A Harry jest tak słodko popieprzony rdfnasghtyjtrhgfsdbhgtf
Jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw komentarz :)
Zapisz się do informowanych ---> klik

piątek, 21 marca 2014

Rozdział I

Adelaide siedziała na kanapie z jej czarnymi włosami przerzuconymi na lewe ramię, oglądając ostatni odcinek Glee i podśpiewując cicho niektóre piosenki. Nie zdawała sobie sprawy, że ją obserwuję; ona nawet nie mogą mnie teraz zobaczyć. Jestem tylko ciemnym cieniem odbijającym się od telewizora,  jedynie co widać to postać, która jest rozmazana na niewyraźnym ciągle poruszającym się ekranie.
Nie ma powodów, dla których mogę usprawiedliwić ciągłe obserwowanie jej. Ona nie potrzebuje ochrony przed nikim ani niczym. Może to coś ukryte w jej zielonych oczach  wraz  z jej ciemno-czarnymi włosami tak mnie do niej ciągnie. Obserwuję ją od paru miesięcy, i mogę stwierdzić, że robi to, co każda typowa nastolatka powinna robić. Maluje paznokcie, spotyka się ze znajomymi, przegląda strony plotkarskie, słucha muzyki i ciągle zmienia swoje nastroje. Ale coś wewnątrz mnie, pragnie jej całkowicie.
W niektórych aspektach mogę być postrzegany za człowieka, ale zmieniam się diametralnie jeśli mam jakiś cel. Albo, żeby wystraszyć mamę Addie, kiedy ta zmywa naczynia. Adelaide jest bardo zamknięta w sobie, nienawidzi większości z jej przyjaciół i płacze w ciemności, z powodu głupich chłopców, których chce, ale nie może mieć.
Zapisałem się do jej collegu, mam z nią angielski, ale zawsze jestem nieobecny, więc ona pewnie myśli, że jestem jakimś dziwakiem z wygładzonymi, czarnymi włosami, którego nie obchodzi szkoła i którym, prawdopodobnie jestem.  Ale żadne słowa ani czyny nie zatrzymają mnie przed zobaczeniem jej,  czuję, że mógłbym zrobić z nią trochę zamieszenia, tylko po ty, by zobaczyć jej reakcję.
Przeszedłem obok kanapy, po czym na niej usiadłem, obserwując jej twarz skupioną na ekranie. Postanowiłem pobawić się jej włosami, ale wtedy przechyliła swoją głowę na bok i popatrzyła na coś obok mnie, prawdopodobnie zastanawiając się, co się dzieje. Jej brwi uniosły się w zmieszaniu, umieściła  swoje włosy z powrotem na lewym ramieniu , patrząc jak zakończy się to przedstawienie. Sięgnąłem po jej włosami jeszcze raz, a moją drugą dłonią jeździłem po jej udzie. Jej oczy rozszerzyły się w strachu i wstała jak najszybciej mogła, wpatrując się tępo w kanapę oraz gorączkowo rozglądając się dookoła siebie.
Wyłączyła telewizję i udała się szybko do kuchni, gdzie chwyciła szklankę z wodą i ibuprofen, który prawdopodobnie miał rozwiązać jej problemy wzrokowe. Ale ona nie miała żadnej choroby, ani halucynacji, czuła to co czuła, i żaden ibuprofen ciągle nie rozwiąże jej problemu z ‘paranoją’.
- Boże, ja muszę być szalona. – wymamrotała do siebie, popijając resztki wody. Postawiła szklankę w zlewie i przechodząc przez korytarz, udała się do swojego pokoju. Ruszyłem się dopiero wtedy, gdy zamykała drzwi. Oglądałem jak się przebiera w bardziej komfortowe ubrania. Zsunęła rurki w dół jej ud i gdy zobaczyłem jej koronkową bieliznę nie mogłem przestać na nią patrzeć, była taka oszałamiająca i piękna.
Leżała na swoim łóżku i dokładnie sprawdzała swoją komórkę, widząc, że ma nową wiadomość głosową.  Zmartwiłem się, ujrzawszy jak jej emocję się zmieniają, gdy zobaczyła kto jest nadawcą. Włączyła tryb głośnomówiący i otworzyła wiadomość.

Cześć Adelaide, tu Lydia. Wiem, że dawno nie rozmawiałyśmy, ale proszę wysłuchaj mnie. Jesteś jedyną osobą, którą w tym momencie mam. Wracam do Ameryki i chciałam ci powiedzieć do widzenia, wtedy, będę mogła ci przysiąść, że już nigdy nie będziemy rozmawiać. Dzisiaj o 10 urządzam imprezę w moim domu, będę zachwycona, jeśli cię zobaczę. Przepraszam, że stanęłam między tobą i Jedem, ale oboje wiemy, że mam większe szanse. Proszę napisz lub zadzwoń do mnie.

Adelide przewróciła oczami i otworzyła swoją konwersację  sms’ową z Lydią, by napisać jej, że spóźni się tam o godzinę. Westchnęła głęboko i wzięła książkę, by czytać dopóki nie zasnęła.

♣♣♣

Patrzyłem jak Adelaide zakłada na siebie obcisłą, krótką i puszczalską kieckę. Nie wygląda na usatysfakcjonowaną tym, jak wygląda. Jej czarne włosy spięte były w warkocza zgarniętego na jedną stronę, jej sukienka była czarna i koronkowa oraz jej lakierki były równie czarne.  Wyglądała jak jedna z tych rodzinnych dziwek, które przychodzą na pogrzeb i każdy się na nią gapi. Obserwowałem jak nakłada mascarę i cień do powiek i patrząc na siebie krytycznie oraz przewracając na siebie oczami wzięła swoją torbę. Rzuciła ładowarkę od telefonu  i dodatkowe ubrania, gdyby zaplanowane wydarzenia poszły nie po jej myśli albo, gdyby coś poszło nie tak.
Byłem zaskoczony tym, że mama Adelaidy nie płakała, kiedy jej córka przeprowadziła się do tego domu.  Ona cieszyła się z tego, że wreszcie ich opuściła. Często słyszałem jak jej rodzice rozmawiali o tym jak bardzo nienawidzą Adelaidy. Zawsze szczędzili jej komplementów i mówili jej złośliwe rzeczy. Ona nigdy nie była wystarczająco dobra w ich oczach, ale nie poddawała się.
Już podczas pierwszego dnia w szkole, śledziłem ją i stalkowałem, robiąc zdjęcia, filmy, a nawet wysyłając dziwny kolaż na Walentynki. Czuła się nieswojo i stwarzała pomiędzy nami dystans, kiedy chciałem z nią porozmawiać. Po tym zawsze wpatrywała się we mnie, tak jakby wcale nie była zaniepokojona.
Chciałbym spać w jej pokoju, słyszeć jej ciche pochrapywanie, widzieć jak zmaga się z dziwnymi myślami dotyczącymi mnie.  Wydawałoby się to bardzo zabawne i śmieszne, jeśli nie miałbyś  ze mną do czynienia. Ale byłoby to, to tak samo przykre. Jestem zdemoralizowany przez nią i to jest bardzo dziwne, ale nie zapominajmy też, że jestem przerażający.
Adelaide spryskała perfumami swoją szyję oraz dekolt, po czym spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Złość która w niej buzowała, z powodu wyglądania jak jej dziwkarskie przyjaciółki, niedługo zacznie wydostawać się na zewnątrz. Definitywnie będę ją śledził, ponieważ nie zgadzam się aby inne chłopaki ją dotykali – ona jest moja. Tylko moja.
Podczas zakładania płaszczu, ochrony przed zimnym powietrzem, rozglądała się po pokoju, patrząc na szare ściany i czarną pościel. Ilekroć obserwowałem Adeliaide, wydawała się być smutną, zagubioną i bez jakiegokolwiek promyka nadziei. Nie potrzebowała ratunku, była po prostu bardzo zraniona i zrozpaczona z powodu śmierci jej siostry.
Jej rodzice zawsze faworyzowali jej siostrę, ale została zamordowana. Znaleźli zabójcę; był to jej psychiczny ex, który chciał tylko seksu i pieniędzy, jako, że rodzice Addie byli bogaci i mogli wydawać ich tonę. Ale nigdy tego nie robili. Mieli dom przeciętnych rozmiarów, a wszystkie pieniądze wydawali na siostrę Addie, Molly. To było bardzo trudne dla Adelaidy, ale tak bardzo się tym nie przejmowała.
Wyszedłem na zewnątrz razem z nią oraz wsiadłem do samochodu, gdy odpalała samochód, by pojechać na imprezę. Noc ciągle trwała,  powietrze było naprawdę rześkie, a księżyc, ukryty za warstwą chmur, był ledwo widoczny. Jechała przez dziesięć minut, dopóki nie zatrzymała się przy bardzo przeciętym domu. Tylko ogrodowe światła były włączone, a na parkingu stały cztery samochody.  Mogłem poczuć jak strach zalewa moje myśli, martwiąc się co Adelaide może zobaczyć. Dziewczyna wyskoczyła z auta, a ja zrobiłem to samo.
Kiedy oboje weszliśmy do środka, dało się poczuć smród wywołany przez alkohol i przeróżne zioło. Moja towarzyszka skuliła się nieznacznie, ale zastąpiła to uśmiechem, kiedy ktoś, zgaduję, że była Lydia, zaczęła się zbliżać.
- Cieszę się, że przyszłaś. – zaczęła. – Myślałam, że zignorujesz mnie i uświadomisz sobie jak bardzo mnie kochasz, dopiero wtedy, kiedy odejdę. – uśmiechnęła się, dając Addie buziaka w policzek.
- Nie dostałaś mojej wiadomości? – Adelaide cmoknęła nerwowo, zdejmując płaszcz.
- Dlaczego miałabym to czytać? – warknęła w odpowiedzi. – Zniszczyłabym sobie element zaskoczenia.
- Och.- Addie zarumieniła się lekko.
- Teraz, kiedy nie możesz mieć Jeda, postanowiłam znaleźć ci faceta. – Lydia uśmiechnęła się.
- Nie, tak jest w porządku. – odpowiedziała Adelaide – Nie potrzebuję nikogo.
- Adelaide, przestań być małą dziwką i znajdź sobie faceta. – Lydia wrzasnęła, biorąc łyk wódki z czerwonego kubka.
- Lyd, jestem szczęśliwa. – jęknęła. – Nie potrzebuję nikogo i  to jest to.
   -Boże, okej. – Lydia wywróciła oczami. – Przestań być mięczakiem, baw się.
- W porządku, mogę napić się wody? – zapytała.
- Pewnie, kochanie. – Lydia mrugnęła, ruszając w głąb tłumu. Patrzyłem jak każdy tańczy blisko siebie, jak dla mnie zbyt blisko, uznając, że Adelaide szybko zmiesza  się z tymi ludźmi.
Patrzyłem jak Lydia podchodzi do Addie chwilę później, dając jej drinka. Adelaide uśmiechnęła się i wymamrotała ciche ‘dziękuję’, biorąc łyka i krzywiąc się.  Jej cechy były zmieszane ze złością i zniesmaczeniem.
-Lydia, zrobiłaś mi drinka? – Adelaide spojrzała na nią, odstawiając kubek z hukiem  na najbliższą płaską powierzchnię.
-Potrzebujesz się wyluzować, teraz dokończ tego drinka albo idź sobie. – Lydia rzuciła jej piorunujące spojrzenie.  Napiąłem się i poczułem jak krew płynie mi w żyłach, kiedy Adelaide stała tu speszona i zawstydzona. Naprawdę chciałem walnąć osoby, które śmiały się z niej, dlatego, że nie chcę pić drinka.
- J-ja przepraszam. Muszę być w stanie wrócić do domu samochodem.- zaprotestowała.
- Adelaide, kochanie. Twój drink był wymieszany z jakimiś dragami, możesz odpłynąć w każdej minucie. - Lydia uśmiechnęła się głupkowato, jakby dumna z siebie. Wtedy zatraciłem się. Poszedłem do łazienki, aby się zmienić, wtedy każdy będzie w stanie mnie widzieć. Wybiegłem z pomieszczenia i zobaczyłem, że Adelaide zaczyna powoli odpływać. Wziąwszy jej płaszcz oraz jego właścicielkę, skierowałem się na zewnątrz, gdzie odwiozłem ją do mojego starego domu, którego używam w wolnym czasie, kiedy jestem daleko od Adelaide.
Po upływie dwudziestu minut, dotarliśmy do mojego domu. Wziąłem Adelaide i skierowałem się do mojego pokoju, delikatnie kładąc ją na łóżku. Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy niż teraz jestem.
Dziewczyna, którą oglądam od miesięcy, jest tutaj.
I ona jest moja.


czwartek, 20 marca 2014

Prolog


"Adelaide Johnson została uznana za zaginioną. Jej matka twierdzi, że często słyszała jak Adelaide rozmawia sama ze sobą  i mówi do ścian. Wzięła córkę do lekarza, ale nic nie wskazywało na to, że coś mogło być nie tak z panną Johnson. W każdym miejscu mamy ludzi, którzy próbują ją znaleźć. Porywacz nie pozostawił żadnych śladów i to przerasta wszystkich. Wielka Brytania sądzi, że jest to najtrudniejszy przypadek zaginionej osoby. Jeśli widziałeś lub słyszałeś coś o Adelaide, proszę zadzwoń teraz na numer 997. Za wszelkie informacje dziękujemy."

Spojrzałam przelotnie na Harrego, nie wiedząc co powiedzieć.
- Harry, czy ja kiedykolwiek wrócę do domu? – zapytałam.
- Nie w tym momencie, Addie. Teraz jesteś moja. – spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Ludzie się o mnie martwią, są przerażeni! – zmarszczyłam brwi w zmieszaniu.
- Nie będą, jeśli przestaną cię szukać.


___________________________________________________

Hej :)
Oto pierwsze tłumaczenie ff delusional (urojenia)
Mam nadzieję, że prolog wam się spodobał


Szablon by Szanella