poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział II


  Obudziłam się z wielkim bólem głowy, który przy nawet najmniejszym ruchu dawał o sobie znać. Zauważyłam, że moja sukienka  zsunęła się ze mnie przez sen, w tym obcym domu. Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Gdzie jestem? Co się działo ostatniej nocy? Rozejrzałam się i zobaczyłam, że znajduję się w wygodnym łóżku z przyjemną, zieloną narzutą. Obejrzałam się dookoła i nie spostrzegłam nic, co mogłoby mi cokolwiek przypomnieć. Tak naprawdę nie spodziewałam się niczego takiego dostrzec, ale musiałam spróbować.
  Spróbowałam się podnieść i już za pierwszym razem złapałam równowagę. Ruszyłam w kierunku drzwi i powoli, aby nikt nie usłyszał, zaczęłam je otwierać. Byłam niepewna i zmęczona, no i trochę przerażona tym,  co może się stać w kilku następnych chwilach. Chciałam strzelić sobie mentalnego face palma,  przypominając sobie wszystkie straszne filmy, w których główny bohater jest bezmyślny i głupi krzycząc „halo”, oczekując odpowiedzi od kryminalisty. Ale teraz, potrzebuję wiedzieć, gdzie jest najbliższy telefon, wtedy będę mogła zadzwonić po gilny.
  Podążałam wzdłuż korytarza, podziwiając czyste, białe ściany, które były puste, bez żadnego wyrazu. Ciemna, brązowa podłoga tylko przy brzegach pokryta była prawie niezauważalną warstwą kurzu. Odwróciłam się w prawą stronę i zobaczyłam małą kuchnię i salon. Chłopak z brązowymi, kręconymi włosami spał na ciemnej, starej i zużytej kanapie. Wymknęłam się do kuchni, rozglądając się za patelnią. Przeszukiwałam cicho szafki i wreszcie, na  półmetku, znalazłam, to czego szukałam.
  Udałam się z powrotem do kanapy, będąc gotowa, by walić patelnią w jego twarz, dopóki nie znajdzie się w piekle. Chciałam to zrobić, dopóki jego oczy nie zatrzepotały i się nie otworzyły. Teraz rozpoznawałam coś w tym domu. To był Harry – Harry Styles z mojej angielskiej klasy. Jedyny, który napisał mi wiersz i zrobił dla mnie  kolaż na Walentynki.
  Wiedziałam, że on był przerażający, ale nie przyszło mi na myśl, że posunie się do porwania mnie. Nigdy nie myślałam, że byłam atrakcyjna czy wyjątkowa dla kogoś, albo jeszcze lepiej, wystarczająco wyjątkowa dla chłopaka.
   - Harry? – zapytałam, patrząc na jego twarz i odkładając patelnię na bok. – Dlaczego tutaj jestem?
  - Kocham to, w jaki sposób wymawiasz moje imię, Addie.  – odpowiedział ziewając. Następnie usiadł i złapał mnie za rękę. Trzymał ją delikatnie, ale jego twarz wyglądała na usatysfakcjonowaną tym, że naprawdę mnie dotyka.
   - Dlaczego tutaj jestem, Harry? – szepnęłam ponownie, spoglądając na niego. – Zabierzesz mnie do domu?
   - Nie.- powiedział surowo, ściskając moją rękę. - Jesteś moja. – Moja twarz zmarła, zastanawiając się czy on mówi serio czy nie. On nie może.
   - Dobra próba, Harry. – Zachichotałam, próbując wyrwać moją rękę, ale on nawet nie drgnął. – Nie mówisz poważnie, prawda?
   - Jestem śmiertelnie poważny. – odpowiedział. Jego twarz pozostała poważna, badając moją reakcję.
   - Dobrze, Harry…- zaczęłam, biorąc moją rękę z jego i kładąc patelnię na stoliku do kawy. – Muszę iść. – Uśmiechnęłam się lekko,  chociaż w środku byłam kompletnie przerażona.
   - Nie, nie idziesz. Nie masz żadnych planów na dzisiaj.  Miałaś tylko czytać i oglądać powtórki „Glee”- odpowiedział, niezadowolony z mojego kłamstwa. Byłam bardzo zniesmaczona i nie widziałam dlaczego albo jak zdobył te informacje. Nie miałam żadnego pomysłu, powinnam jakoś zareagować.
   - S-skąd ty to wiesz? – Zapytałam, odsuwając się od Harry’ego. Kompletnie mnie przerażał. Rozglądałam się dookoła szukając jakiejś łatwej drogi ucieczki. Po mojej prawej zauważyłam frontowe drzwi.
    - Tak długo musiałem na ciebie czekać, Adelaide…- Z twarzy wydawał się być smutny, ale coś mi mówiło, że on był raczej rozbawiony tym, co zrobił.
    - Czy ty mnie obserwowałeś? – Krzyknęłam, patrząc na niego uważnie. – Boże, Harry! Jesteś takim pieprzonym zboczeńcem! Co jest z tobą nie tak?
   - Addie, kochanie. Wczoraj uratowałem cię przed ośmieszeniem. – Powiedział wolno, próbując znowu  dotrzeć swoją dłonią do mojej.
   - Pamiętam wszystko z wyjątkiem zaciągnięcia mnie do tego domu, więc powiedz mi co pominęłam.
  - Spojrzałam na niego wściekła, nawet nie zauważając, że jego oczy wędrują po moich odkrytych udach z powodu tej krótkiej sukienki.  Byłam trochę niepewna, bo nigdy nie używałam tego tonu, nawet gdy mówiłam do siebie czy po prostu ćwiczyłam. Zauważyłam, że zatrzymał się na moim dolnym obszarze, nie skupiając się na tym co mówię.
  - Idę, daj mi moją torebkę. – Zażądałam, ciągnąc w dół sukienkę, aby zostawić jak najmniej odkrytego ciała.
  - Nigdzie nie idziesz, kochanie. Jeśli nie usłyszałaś, teraz jesteś moja. – Harry uśmiechnął się, wstając i przytulając mnie.
   - Jesteś szalony, Harry. Muszę iść, mama czeka na mnie w domu. – Skłamałam, mając nadzieję, że to kupi. Nie chcę tu zostać i pozwolić mu uwierzyć, że jestem jego.
  - Twoja mama i tata nie mieszkają z tobą od kilku lat i zawsze faworyzowali twoją siostrę, Molly.  Ale ona umarła.
  - Nigdy więcej nie przywołuj tematu mojej siostry. Nigdy. – Warknęłam. – Skąd ty tyle o mnie wiesz?
 - Lubię patrzeć na ciebie, kiedy śpisz, wyglądasz wtedy na taką spokojną. Nigdy mnie nie zauważyłaś, kiedy byłem w twoim pokoju. – wzruszył ramionami.
   - Byłeś w moim pokoju? – powiedziałam zaskoczona. – Byłeś w szafie? O Boże. – Zaczęłam się bać, robiąc jeszcze kilka kroków do tyłu. Strach wypełnił mój umysł, a ja nie czułam się tak przerażona od śmierci mojej siostry. Harry przeraża mnie bez końca i w moim umyśle powinna pojawiać się czerwona lampka, gdy robił te wszystkie rzeczy, ale wtedy myślałam, że było to tylko szkolne podrywanie.
   - Stałem na przeciwko ciebie. – zaczął – nigdy nie zauważyłaś gdy dotykałem twojej gładkiej, delikatnej skóry. – Podniósł rękę i przejechał nią wzdłuż mojego ramienia. – Nigdy mnie nie zauważyłaś. Unikałaś mnie w szkole. Unikałaś mnie we własnym domu.
   - Harry nigdy nie widziałam cię w moim domu. Proszę, wróć do spania, a ja wrócę do domu. – zaproponowałam. – Teraz proszę, daj mi moją  torbę i wtedy będę mogła odpocząć.
   - Masz dodatkowe ubrania w torbie. Patrzyłem jak je pakowałaś ostatniej nocy. Możesz ominąć szukanie telefonu, ponieważ ja go mam. Nie próbuj uciekać ode mnie. Ale to nie ma znaczenia, bo i tak cię nie znajdą. – Harry uśmiechnął się, a na jego policzkach powstały dołeczki.
   - Złapią cię prędzej czy później. – Przewróciłam oczami i spróbowałam odejść zanim jego ręka nie owinęła się wokół mojego nadgarstka.
   - Jesteś moja i mnie nie zostawisz. – Harry krzyknął, zaciskając swoje palce.
   - Dlaczego mi to robisz? Pozwól mi odejść. – Spróbowałam wyszarpać moją rękę, ale wszystko co osiągnęłam robiąc to, to mocniejszy uchwyt Harry’ego i jego ciało bliżej mnie..
    - Nigdy więcej się ze mną nie kłóć bo zostaniesz ukarana, rozumiesz? – zagroził.
  - Złapią cię, Harry. Pozwól mi teraz odejść, a nikomu nic nie powiem, obiecuję. – powiedziałam spokojnie, ale wiedziałam, że na tym się nie skończy, to byłoby za łatwe, no i Harry mi nie ufa.
   - Nie zostawisz mnie bez względu na to, Adelaide. Jesteś moja.  – ryknął, a ja cofnęłam się przerażona jego wybuchem, gdy wpadł do kuchni i chwycił przypadkowy talerz, rozbijając go. Ciągle rozbijał talerz po talerzu, a ja zdałam sobie sprawę, że to może być moja szansa na ucieczkę. Pobiegłam w prawo, odwracając się po kilku sekundach. Wtedy zauważyłam, że Harry’ego nie ma w kuchni. Talerze przestały być rozbijane, a odłamki szkła znajdowały się na ciemnej, drewnianej podłodze. Gdzie on mógł pójść?
   Odwróciłam się w kierunku drzwi i zobaczyłam Harry’ego znajdującego się na przeciwko mnie, blokując mi najbliższe wyjście z domu tego psychopaty. Przeraźliwy krzyk wydostał się z moich ust,  a ja stałam niedowierzając jak to możliwe, że on tak szybko się tam znalazł.
   - Harry.- powoli, pojedyncze łzy skapywały z moich oczu. – Proszę, pozwól mi odejść. – błagałam.
  - Czemu mnie opuszczasz? Nie możesz odejść! – Harry krzyknął, z twarzą pełną zdrady I złości. – Jesteś moja i próbowałaś mnie zostawić! Dlaczego? Kocham cię,  ty mnie nie kochasz? – zaczynał się mentalnie załamywać, a wszystkie myśli mieszały mi się w głowie. Harry nie mógł mnie kochać. Nie jestem Harry’ego. Muszę wrócić.  
   - Po prostu pozwól mi odejść, Harry! – zapłakałam.
   - Adelaide, to nie miało się tak być. – Harry wychrypiał przez łzy. – Powinnaś mnie kochać tak jak ja kocham ciebie.
   - Harry, proszę przestań. – zaprotestowałam. – Pozwól mi odejść.
  - Nienawidzisz mnie! Nie możesz mnie nienawidzić. Powinnaś być w moich ramionach w środku nocy, a ja powinienem uspokajać cię jak płaczesz. -  Zaśmiałam się w duchu, jak kiepsko i niedorzecznie to zabrzmiało.
  - Po prostu pozwól mi odejść ze względu na Chrystusa! – zatraciłam się w tym. Poczułam nagły przypływ złości i cały strach wyparował ze mnie, choć czułam że byłam zbyt pewna siebie nie mogłam dać haremy tej siły.  To całe uczucie gniewu było mi nieznane, ale pamiętam, że jak moja siostra zmarła byłam zła, Ale nie  tak jak teraz.Może to fakt, że Harry w głębi duszy jest bardzo niebezpieczny i łatwo może mi zaszkodzić. Moja głowa nachyliła się, podobnie jak robi to byk, i moje działania były impulsywne, bowiem rzuciłam się na Harry’ego, sięgając do jego oczu, z nadzieją, że mogę je wydrapać. Wydawało mi się, że poruszałam się zbyt wolno, bo jego już tu nie było. Po prostu nie było. Stał przecież przede mną, a teraz nigdzie go nie ma. Nie miał czasu na reakcje, to nie jest normalne. On nie miał nawet miejsca na ucieczkę. Rozglądałam się wokół siebie, w pełni świadoma swojego otoczenia, z nadzieją że nic mnie nie zaatakuje.
  Odwróciłam się, widząc cień na ścianie, ale nie było nikogo, do kogo ten cień mógłby należeć;  nie było nikogo.  I nagle ktoś popchnął mnie na ścianę z ogromną siłą, poczułam jak dwie ogromne ręce owijają się wokół mojej szyi blokując mi dostęp do powietrza tak bardzo, że krew pulsowała mi w głowie a oczy zaszły łzami. Próbowałam złapać powietrze, ale jego już nie było. Może miałam halucynację i to wszystko to tylko zły sen spowodowany wydarzeniami z ubiegłego wieczora. Mogłam poczuć, że moje ciało staje się lżejsze, a przed oczami migotały mi białe i czarne plamy.

  Wtedy ręce zniknęły, a ja zsunęłam się po ścianie łapiąc oddech. Harry pojawił się koło mnie znikąd; i przypomniałam sobie, że to było tylko sen.

__________________________________________________________________________________
WITAJCIE :)
Przepraszamy za taki dłuuuugi odstęp pomiędzy rozdziałem, ale to tak jednorazowo xd Mamy już szablon, na dodatek taki śliczny i w ogóle, więc będzie nam się z chęcią dodawało nowe notki
Coo myslicie o opowiadaniu? Powoli się rozkręcaaaa
A Harry jest tak słodko popieprzony rdfnasghtyjtrhgfsdbhgtf
Jeśli przeczytałeś/aś proszę zostaw komentarz :)
Zapisz się do informowanych ---> klik

Szablon by Szanella